O naszych leśnych przygodach trochę opowiadałam Wam przy wpisie o ścieżkach sensorycznych, tutaj. Jednak las jest tak dużą częścią naszej codzienności, że mogłabym o nim pisać poruszając wiele tematów. W zależności od różnych okresów naszego życia, sposób w jaki korzystaliśmy z zasobów przyrody, też był różny. Dlatego po krótce opowiem Wam o naszych naturalnych sposobach.
Rower, foteliki, przyczepka, czyli jak się wozi dwóch Paniczów
Do jazdy w fotelikach przyzwyczailiśmy chłopaków, mieszkając jeszcze na Pradze. Wtedy jeszcze jeździliśmy weekendowo na małe miejskie wycieczki, choć już wtedy były momenty, że Leon wyciągał mnie na małe przejażdżki.
Oprócz tego, że jazda w foteliku jest bardzo fajna, czuć prędkość, wiatr i wszystkie te fajne emocje, to zaspokaja ona również niektóre potrzeby sensoryczne. W foteliku dość mocno trzęsie, co uspokaja i wycisza, też bardziej czuć całe ciało, które balansuje i utrzymuje równowagę.
Gdy przeprowadziliśmy się pod Warszawę, chłopaki potrafili budzić nas o 5 rano, byśmy jeszcze przed pracą Rafała skoczyli do lasu na rower. W pewnym momencie, jeździliśmy codziennie. Chłopakom to jednak nie wystarczało, a ja sama nie mogłam wozić dwóch fotelików. Postanowiliśmy kupić przyczepkę. Na początek wybraliśmy jedną z najtańszych, bo nie wiedzieliśmy czy chłopakom ta forma jazdy podpasuje, jak się okazało był to strzał w dziesiątkę.
Przyczepkę Kindereo, mieliśmy i używaliśmy do zajechania, dosłownie, jej ostatnia podróż skończyła się na złamaniu pręta łączącego z rowerem. Jednak jak na nasze użytkowanie, sprawdziła się super i korzystaliśmy z niej ponad rok praktycznie codziennie.
Chłopaki mają naprawdę różne techniki jazdy na przyczepce, co oczywiście nie obeszło się bez komentarzy przechodniów, że zaraz spadnie, że nóżka wystaje, że zaraz wyskoczy, zabije się a ja będę żałować całe życie. Niektóre brzmiały naprawdę jak groźby. A w wielu przypadkach były to też docinki w stylu, że jak to kobieta ciągnie przyczepkę. Te akurat upodobał sobie mój mąż, który zawsze ma cichą satysfakcję z tego, że nie jest tym od ciężkiej i brudnej roboty.
Gdy wykończyliśmy pierwszą przyczepkę, dostałam od Rafała coś z wyższej półki, tym razem postawiliśmy na Qeridoo, więcej o tej marce i rodzajach przyczepek znajdziecie tu: https://wozimysie.pl/kategoria/qeridoo-2.
Qeridoo to limuzyna wśród przyczepek. Z wszystkimi udogodnieniami i prawie takim samym bagażnikiem jak w mojej Toyocie. Zaczęłam Wam pisać o różnych stylach jazdy chłopaków: na stojąco, na siedząco, nogi za przyczepką, lub całe ciało za przyczepką, na śpiocha, na dachu.. myślę że jeszcze parę by się znalazło. Czy to niebezpieczne? Tak czasami, ale to jak ze wspinaniem na drzewo, możesz spaść, ale wtedy nie zobaczysz świata z innej perspektywy, nie doświadczysz czegoś innego nowego. Generalnie moje dzieci są raczej z tych, które przygotowują się do zawodu kaskadera, a ja przechodzę średnio trzy zawały dziennie, ale czy zabranianie im wszystkiego bo coś może się stać, pomoże? Chyba nie. Przyczepka również ma działanie terapeutyczne: jeszcze bardziej niż na foteliku czuć trzęsienie i wibracje, dzieci trenują równowagę i balans ciała. Generalnie na przyczepce czuć bardziej.
Powrót do natury, czyli małpiszony w swoim żywiole
Tak jak już przy okazji ścieżek sensorycznych Wam pisałam, chłopaki, a szczególnie Leon korzystają w pełni z zasobów sensorycznych lasu. Chodzą po nim najczęściej na boso, wspinają się, dotykają natury. Ostatnio Leona fascynuje mech, wcześniej to była kora drzew, czy ogólnie runo leśne.
Las jest naturalnym placem zabawa, dzieci uczą się wspinać, chodzić po wąskich konarach niczym mali akrobaci. Odkrywają różne faktury, to że drzewa, krzaki, rośliny różnią się od siebie. To, że każdy patyk jest inny. To są pierwotne umiejętności i doznania, o których my dorośli często zapominamy. Pijemy sok z brzozy, ale czy wiem jak ona wygląda i jak się ten sok pozyskuje.
Chodź ze mną, kilka słów o spacerze
Zanim Leo poszedł do przedszkola, mieliśmy duży problem z chodzeniem na spacery. Leon nie umiał chodzić tak po prostu, bez celu, bez konkretnego miejsca, do którego trzeba było dojść. Dzięki współpracy z Terapeutami i Nauczycielami w przedszkolu, spacerowanie stało się jedną z ulubionych zajęć Leona.
Leon zaczął chodzić bardziej stabilnie, kałuże stały się nową fajną opcją do zabawy. Przed nami otworzyły się nowe perspektywy, horyzonty. Zaczęliśmy relaksować się na spacerze i w końcu byliśmy gotowi na psa :).
Wychodzenie z psem, jako nowy wymiar spaceru
O piesku myśleliśmy odkąd kupiliśmy dom. Jednak cały czas nie byliśmy gotowi, z wielu powodów. Leon nie chciał chodzić, forma rowerowa, była dla niego jedyną słuszną. Jak już pisałam wyżej po adaptacji w przedszkolu nasz los się odmienił i poszerzyliśmy naszą rodzinę o pieska.
Drako, wprowadza pewien chaos w naszych spacerach, ale jednocześnie zespaja nas i tworzy stado, które trzyma się razem. Chłopaki uczą się przy nim odpowiedzialności i dostosowanie do potrzeb innych.
Wyciszenie
Korzystamy w wiele sposobów z zasobów lasu, lecz chyba najważniejszym po co do niego idziemy jest spokój i wyciszenie. Zostawiłam tam już wiele smutków, przykrości i problemów. Las działa na nas kojąco, jest stały a jednocześnie cały czas się zmienia.
Jestem ciekawa czy też macie takie swoje miejsca 🙂
3 komentarze do “Dzieci lasu, o sensoryce, wyciszeniu, rowerze i spacerze”