Specjalista, a rodzic, a może jedno i drugie?
Odwieczny konflikt między rodzicami, a specjalistami diagnozującymi, czy zajmującymi się naszymi dziećmi, a przecież tak ważna jest nasza współpraca, by jak najbardziej pomóc naszemu dziecku. Mam o tyle komfort, że jestem i byłam po obu stronach i wiem jak bardzo inna jest perspektywa tych stron i jak ona się zmienia, gdy przechodzimy na drugą, lub nawet na trzecią stronę. O co chodzi? Już na studiach magisterskich, które robiłam niestacjonarnie, generalnie wszyscy już pracowaliśmy w jakiś formach edukacyjno-opiekuńczych. Czasami były ćwiczenia, na których dzieliliśmy się swoimi doświadczeniami, a właściwie żalami dotyczącymi roszczeniowych rodziców, którzy nie słuchają i nie rozumieją. Jednocześnie miałam wiele koleżanek, które już na trzecim roku uważały, że one tylko spojrzą na dziecko i wiedzą już co i jak. Kiedy przyszedł czas na pokorę? Niestety dla niektórych nigdy, dlatego często rozmawiając z rodzicami słyszę, że zostali ocenieni i zdiagnozowani po 30 minutach w gabinecie psycholog.
Zmiana perspektywy
Leona urodziłam na ostatnim roku studiów, od początku był cudownym dzieckiem, z którym nie miałam większych problemów, mimo to był moim pierwszym dzieckiem i pokazał mi, że perspektywa rodzica jest zupełnie inna niż ta, którą widać z za nauczycielskiego biurka. Po paru latach ta perspektywa znowu się zmieniła z rodzica, na rodzica dziecka niepełnosprawnego. I z tej perspektywy już wiem, że to że rodzic po parę godzin ćwiczy z dzieckiem, próbuje nowych metod, diet, terapii, nie zawsze jest widoczne na pierwszy rzut oka, że nie da się zdiagnozować dziecka, ani po pięciu minutach, ani po godzinie, a nawet jeśli „to od razu widać”, nie warunkuje tego, że diagnoza będzie trafna, szczególnie, że dziecko jest w nowym miejscu i nawet dziecko w normie, może zachowywać się takiej sytuacji nieadekwatnie.
Pamiętam jak zajmując się różnymi dziećmi w placówkach, wydawało mi się, że wystarczy ciężka praca, systematyczność i konsekwencja. I pamiętam, że ile razy rozmawialiśmy z rodzicami, o tym co byłoby fajnie, jakby robili w domu by polepszyć funkcjonowanie dziecka, to oprócz potakiwania, widać było w oczach zrezygnowanie i zmęczenie. Byli też tacy, którzy mieli pretensje, że za mało robimy, że to naszą rolą jest na przykład odpieluchowanie czy nauka jedzenia, dla których to był skandal, że muszą w domu z dzieckiem kontynuować terapię i ćwiczenia.
Są też sytuacje, gdy mieliśmy już tyle przykrych doświadczeń z pseudo-specjalistami, że jak natrafiamy na prawdziwych specjalistów, to jesteśmy już nastawieni na walkę i ciężko nam nawiązać współpracę.
Wyzwań jest znacznie więcej
Niestety zwykle specjalne potrzeby naszych dzieci, to nie jedyne co nas w życiu spotyka. I choć bardzo byśmy chcieli i się starali, to i tak nie poświęcimy całego czasu i przestrzeni na ich terapię. Tak też było u nas, gdy Leon był na pierwszej hospitalizacji u mojej mamy zdiagnozowano raka, gdy zaczęliśmy diagnozowanie Leona mój tato miał zawał. Zawsze coś jest, zawsze coś się dzieje, czasami partnerzy odchodzą, czasami my mamy problemy ze zdrowiem, czasami musimy zadbać o pozostałe dzieci lub o innych członków rodziny. Są problemy finansowe, społeczne, brak wsparcia, odrzucenie, konflikty, które utrudniają nam funkcjonowanie. Z tym całym bagażem przychodzimy na diagnozę dziecka, odprowadzamy go do placówek edukacyjnych, odbieramy go i znowu dokładamy do tego bagażu kolejne zadania i problemy z tychże miejsc.
To jak powinna wyglądać współpraca?
Z Leonem przeszliśmy wiele miejsc od poradni psychologiczno-pedagogicznych, przez różne gabinety terapii, po przedszkola terapeutyczne. Spotkaliśmy wiele pseudo specjalistów, usłyszeliśmy wiele oceniających i krzywdzących wypowiedzi. Na szczęście natrafiliśmy też na wspaniałe miejsca, mianowicie: Bliskie miejsce , Kuferek, pracownia rozwoju dziecka i rodzica i Przedszkole Sotis . Na podstawie funkcjonowania i działania tych placówek opowiem Wam, jak według mnie powinna wyglądać praca specjalistów z dzieckiem i rodzicami.
Komunikacja
Po pierwsze sposób komunikacji, tutaj mamy wiele aspektów, bo to mowa ciała, rodzaj komunikatów, przestrzeń na rozmowę, postawa, sposób zawiadamiania o problemach, potrzebie działań w różnych sferach. Zacznijmy od tego, że bardzo ważne jest miejsce, w którym rozmawiamy o dziecku, np z psychologiem czy to w gabinecie czy w przedszkolu. Byłam w sytuacji, gdzie siedziałam na niskim fotelu z nogami pod brodą, a dwie Panie siedziały na krzesłach, za dużymi biurkami, tak sytuacja jest zupełnie nie odpowiednia i pokazuje wyższość i brak szacunku do rodzica. Wielokrotnie też siedziałam na krześle, a specjalista siedział za dużym i wysokim biurkiem, obładowanym papierami i teczkami, tworzy to zbędny dystans i barierę między rozmówcami. To jak powinno być? Najlepiej jak rozmówcy siedzą na przeciwko siebie, jeśli specjalista potrzebuje pisać, to najlepiej jest jak biurko jest z boku, albo posiada taką sztywną podkładkę, teczkę, na której może pisać. Czasami pomiędzy może stać niski stolik kawowy, na wodę albo potrzebne rzeczy, jednak nie stanowi on granicy między rozmówcami. Taki układ mówi o otwartości, byciu na tym samym poziomie, skłania do dialogu i porozumienia.
Jeśli mówimy o komunikacji to także sposób mówienia o dziecku, zamiast mówić, że dziecko jest trudne, możemy powiedzieć, że jest wyzwaniem, zamiast mówić, że dziecko źle się odżywia, można porozmawiać o badaniach na nietolerancje pokarmowe i o pozytywnym wpływie diety, zamiast mówić, że dziecko robi aferę, można powiedzieć, że jest rozdrażniony i nie rozumie swoich emocji. Ważne by skupić się na konkretach i nie zarzucać rodzica wszystkim na raz, można zaznaczyć, że teraz proszę się skupić na uczeniu chodzenia za rękę, ale proszę też pamiętać, że za jakiś czas trzeba zająć się badaniami.
Ważne jest wzajemne docenianie, tak samo przez specjalistów, jak i rodziców. To buduje dobre nastawienie i każdy czuje, że jego praca jest zauważana i doceniana.
Szacunek
Tak samo jak rodzice, tak i specjaliści powinni darzyć się szacunkiem, nie zawsze musimy się zgadzać z diagnozą, metodami, czy zaleceniami, ale musimy o tym mówić bez oceniania otwarcie mówić o naszych lękach i obawach. Nie możemy też przy dziecku obrażać, osób które się nim zajmują, to utrudnia współpracę i dziecko nie czuje się dobrze, będąc centrum sporu.
Współpraca
By współpraca się powiodła, obie strony muszą być szczere, rodzic nie może zatajać, informacji o dziecku, ponieważ utrudnia specjaliście znalezienie przyczyny danego zachowania. Ważne jest by rodzic wykonywał zalecane ćwiczenia w domu, bo kontynuacja i konsekwencja obu stron usprawnia terapię i dziecko czuje, że to wszystko ma sens i ciągłość. Jednocześnie ważne by specjalista znał i pamiętał o możliwościach rodzica, za równo tych czasowych, jak i finansowych. Wygórowane wymagania też tu nic nie pomogą.
Rzeczywistość a teoria
Niestety jak to mówią wszystko pięknie ładnie, ale to teoria, a rzeczywistość wygląda o wiele inaczej. Oczywiście chodzi tu o możliwości, bo oczywiście jeśli mamy finanse mieszkamy w większym mieście i możemy wybierać, przebierać w różnych miejscach i specjalistach to jest fajnie. Gorzej jak mieszkamy w małej wsi, gdzie jest jedna poradnia i to oddalona o ileś tam kilometrów. To samo tyczy się samych specjalistów, którzy mają od górne pewne zasady, normy, czas na jedno dziecko, przestrzeń do której muszą się dostosować, albo szukać innej pracy.
Myślę, że jedyne co nas w tym wszystkim ratuje to otwartość, chęć spojrzenia na świat z innej perspektywy, otwartość na dziecko, jego potrzeby, ale też na dorosłych, bo w końcu obu stronom przyświeca jeden cel: pomoc dziecku i tego powinniśmy się trzymać.
Witam,
dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem.
Jest to cenny materiał. Bardzo Pani dziękuję.
Pozdrawiam Tomasz Fras
Życzę siły, dalszej wiary i wytrwałości.