Mówić, czy nie mówić dzieciom o wojnie
To zależy od poziomu rozumienia dziecka. Nie będziemy opowiadać dziecku, które ma problem z komunikacją o tym, że gdzieś całkiem niedaleko trwają walki zbrojne.
Nasze dzieci może nie wszystko rozumieją, ale bardzo dużo czują, dlatego przede wszystkim musimy zadbać o ich poczucie bezpieczeństwa, bo jego brak może objawiać się wycofaniem, regresem, lękami, objawami somatycznymi czy trudnymi zachowaniami.
A ich poczucie bezpieczeństwa zwykle zależy od naszego stanu, bo nasze dzieci wyczuwają każdy Nasz lęk i wahanie. Dlatego musimy zadbać o siebie.
Pomagać czy nie pomagać
Formy pomocy mogą być naprawdę różne. Od fizycznych, materialnych, przez usługowe, kończąc na duchowych.
Możemy wspierać finansowo, kupować niezbędne artykuły do codziennego życia. Możemy udostępniać bezpieczne lokum, zapewnić transport. Możemy szerzyć świadomość w mediach, edukować, modlić się, medytować, lub po prostu nie przeszkadzać.
Każda forma pomocy jest okej, jednocześnie jest zależna od możliwości, zasobów oraz potrzeb.
Powiedzmy sobie szczerze, osoba która walczy dla swojego dziecka w sądzie o pomoc od dwóch lat, raczej nie będzie wstanie wspomóc materialnie innych potrzebujących bo sama jest w potrzebie.
W całym pomaganiu pamiętajmy o swoich granicach i potrzebach, bo one tak naprawdę są najważniejsze.
Pomagajmy jeśli to da nam spokój, ulgę, ale to nie jest wymóg czy konieczność.
Pamiętajmy, że wokół nas tez są ludzie którzy potrzebują pomocy, gdzie w ich życiu codziennie dzieją się tragedie, gdzie każdy dzień to walka o życie i przetrwanie.
Sprawmy by pomaganie to nie była moda, a rzeczywista potrzeba wychodząca z obu stron.
Każde z nas na co dzień odbywa walkę
Każde z nas na co dzień odbywa walkę z wyzwaniami naszych dzieci. Musimy mieć na to zasoby.
W naszym życiu zwykle nie ma czasu na przeżywanie, wiem to doskonale, gdy u mojej mamy zdiagnozowano raka, nie mogłam jej towarzyszyć przy żadnej wizycie lekarskiej bo sama byłam w szpitalu z małym Leonem z podejrzeniem wady nerki.
Gdy mój tato dostał zawału mogłam go tylko na chwilę odwiedzić w szpitalu, gdy mąż jeździł z dziećmi w kółko samochodem.
Gdy po całej nocy ciężkich wyzwań fizycznych i emocjonalnych, po stracie. Będąc jeszcze o piątej w rozsypce, o szóstej już szykowałam dzieci do przedszkola.
W naszym życiu nie ma miejsca na żałobę ani przeżywanie.
Codziennie staczamy bitwę by przetrwać.
Oczywiście nie porównuję Tu naszej codzienności do prawdziwej wojny. To są inne sytuację. Nie słabsze czy mocniejsze po prostu inne. Ale obie zajmują nasze głowy myślenie i emocje.
Specjalne potrzeby nie biorą urlopu na czas wojny, nie zawieszają broni, wręcz przeciwnie, okazują swoją niepewność I atakują ze zdwojoną siłą.
Zmiany?
Czy coś się zmieni? Czy tak już zostanie? Czy powstanie coś nowego? Nie wiem.
Nikt z nas nie wie, jedyne co możemy to dalej walczyć, trwać, przetrwać.
Tylko tyle i aż tyle.