Część z Was wie, że zanim w moim życiu pojawił się Leon i jego specjalne potrzeby, otaczałam się sztuką i ludźmi, którzy ją tworzyli. Sama też parę prac poczyniłam, jednak dzisiaj nie o tym, tylko bardziej o talencie i jak otoczenie skutecznie wmawia, że go nie mamy.
Mój mistrz zwykł mawiać, że „osiągnięcie mistrzostwa, to tylko 10% talentu, a reszta to ciężka praca”. Ile razy słyszeliście, że „ten, to ma talent”, albo „z taką zdolnością, to trzeba się urodzić”, ile razy Wam mówiono, że „nie jesteś tak zdolna, musisz więcej się uczyć i powtarzać”. To nie historia, o jakimś niesamowitym darze, którego ktoś ma lub nie ma, tylko opowieść, o tym jak inni próbują nam podciąć skrzydła.
Nie ma czegoś takiego, jak talent jak można oceniać sztukę, emocje, czy są dobre czy złe. To emocje, nie możemy powiedzieć komuś, że źle coś przeżywa, więc dlaczego mówimy dzieciom, że źle coś narysowały?
Opowiem Wam to na przykładzie specjalnych potrzeb, tu jest trudniej, ale tylko z pozoru, bo tutaj też jest ocena i próba porównania, mianowicie „wysoko i słaba funkcjonujący”. Wiecie o czym mówię, co? Jak słyszę te określenia, to szlak mnie trafia. Co to w ogóle oznacza wysoko funkcjonujący? Że jest samodzielny, ale jak korzysta z toalety? Chodzi sam po ulicy? Sam wykonuje zadania domowe? To słowo, tak samo jak „talent” nic nie znaczy, jest tylko określeniem, przez które inni rodzice czują się gorzej, czasami próbują rywalizować. To słowo, które dzieli, tworzy dystans i nie daje absolutnie żadnych konkretnych informacji o rzeczywistych umiejętnościach dziecka.
Poza tym bardzo spłaszcza myślenie o dziecku, do określenia ” pewnie dobrze się uczy”, a funkcjonowanie dziecka, to wielopłaszczyznowe i wielowalorowe określenie i często tworzy układankę, w której dziecko ma np, bardzo duże umiejętności manualne, potrafi rysować, malować, wycinać, układać, ale ma problemy z komunikacją. Jak w takiej sytuacji określimy dziecko? Tu nie pasuje ani wysoko, ani nisko funkcjonujący.
Widzicie dlatego bardzo nie lubię tych określeń, jak talent, zdolność, wysoko funkcjonujący. One nic nie dają, nie wnoszą nic konkretnego, są ogólnym stwierdzeniem, które podcina skrzydła. No bo jak mam być kimś wyjątkowym, skoro on ma talent, a ja nie. To tak jakbyśmy się mieli urodzić z konkretnymi talentami i koniec już się nic nie da zrobić, bo Ty masz grać w piłkę, bo dostałeś talent kopania i tyle, a to że chcesz gotować, nie ma znaczenia bo nie urodziłeś się z dobrym smakiem. Wszyscy wiemy, że tak nie jest.
Opowiem Wam, to na przykładzie z mojego życia. Chodziłam do liceum plastycznego, na początku chodziła z nami też dziewczyna, która tworzyła piękne portrety, tak od niechcenia, a wychodziły idealne, tylko co z tego jak, to nie było, to co chciała robić, jeszcze przed końcem semestru przeniosła się do klasy biologiczno-chemicznej, bo chciała zdawać na medycynę. Oczywiście część profesorów ubolewała, że dziewczyna z takim talentem odeszła, ale co z tego, skoro dla niej to nie miało znaczenia.
W takim razie co ma znaczenie? To by widzieć, prawdziwą radość i szczęście w robieniu rzeczy, które nie zawsze spełniają kryteria estetyki, do których może nie zawsze mamy predyspozycję. Hitler zanim zaczął swoje okrutne działania, malował piękne, delikatne akwarele i próbował się dostać na Akademię Sztuk pięknych, lecz go nie przyjęli, a ile to zła mogłoby zaoszczędzić. Van Gogh, był doceniony dopiero po śmierci, był uważany za wariata i ekscentryka, a jego dzieła nieumiejętne i dziecinnie malowane. Za życia nie sprzedał ani jednego obrazu. Wielu znanych aktorów, zdawało na akademię filmową po kilkanaście, albo kilkadziesiąt razy.
Nikt nie ma prawa oceniać umiejętności naszych, ani naszych dzieci, tworząc wizję jakieś magicznej mocy, nie ważne czy nazywamy to talentem, zdolnością czy wysokim funkcjonowaniem. To nic nie znaczy i nie ma żadnej konkretnej wartości, więc skupmy się na tym co sprawia radość, przyjemność i szczęście, wykorzystajmy, to do osiągnięcia sukcesu i spełnienia.